Dwa miesiące temu, kiedy pakowałam się na mój weekendowy wyjazd organizowany przez Dominikę (znaną jako Pani Łuska) doznałam olśnienia. „Ja też powinnam organizować takie warsztaty” — powiedziałam do Martina. W tamtym momencie całą sobą poczułam, że bardzo chcę to zrobić. W przeciągu dwóch dni miałam już w głowie plan, a także potwierdzone osoby, które miałyby brać udział w tym przedsięwzięciu. Wiedziałam dokładnie kogo chciałabym zaprosić do prowadzenia warsztatów, a kogo do tego by nam pysznie gotował. Byłam niesamowicie wdzięczna i szczęśliwa, że wszystkie osoby, do których się odezwałam z zapytaniem, czy zechciałyby uczestniczyć w moich warsztatach, od razu się zgodziły. Taki początek dodaje wiatru w żagle.
Równe dwa miesiące od pomysłu, witałam się na miejscu z uczestniczkami pierwszego organizowanego przeze mnie kobiecego wyjazdu. Wyjazdu, na który wszystkie miejsca (a było ich 11) wysprzedały się w przeciągu 5 godzin. Ale zacznijmy od początku….
Od razu było dla mnie jasne, że kobiecy wyjazd chciałabym zorganizować w Baczkach. Dlaczego? Bo nie ma dla mnie piękniejszego miejsca. Historia tego miejsca, niesamowite drzewa, przestrzeń, spokój, natura. W Baczkach spędzałam każde wakacje, to tu braliśmy ślub, to właśnie tu razem z moją rodziną czujemy się wolni i niczym nie skrępowani. To właśnie tu odpoczywamy. Tego samego chciałam dla uczestniczek wyjazdu. Marzyłam o tym, by przez weekend dziewczyny mogły poczuć to, co czuję ja za każdym razem, kiedy jestem w Baczkach.
11 kobiet, każda zupełnie inna, w różnym wieku, z mniejszym bądź większym bagażem doświadczeń. Połączyło nas jedno — chęć wspólnego doświadczania. Nie skłamię, kiedy powiem, że wyjazd ten był magiczny. Od samego rana na tą magię składało się wiele momentów. Witanie wschodzącego słońca na zroszonej łące. Joga na polanie przy akompaniamencie grających świerszczy. Przepyszne śniadanie przy drewnianym stole pod błękitnym niebem i w otoczeniu kilkusetletnich drzew. No właśnie, o jedzeniu to by można było napisać osobny post… Pyszne posiłki przygotowywała dla nas Daria, znana jako Ekocentryczka.
Jedzenie serwowane przez Darię było smaczne, zdrowe i pięknie podane. Dania były wegańskie a na stole pod chmurką niepodzielnie królowało pełnowartościowe i nieprzetworzone jedzenie — kasze, rośliny strączkowe, orzechy, nasiona, warzywa i owoce od lokalnych rolników. I nawet teraz, kiedy opisując to powróciłam wspomnieniami do minionego weekendu, na samą myśl pociekła mi ślinka. Możecie wierzyć lub nie, ale to właśnie Daria przyrządziła specjalnie dla mnie jeden z najlepszych deserów, jakie w życiu jadłam. Niby taki prosty a jednak smakował niezwykle…
Nie od dziś mówi się, że wspólne posiłki zbliżają. Ale nas zbliżyły także warsztaty, na których mogłyśmy porozmawiać ze sobą o takich rzeczach, o których zazwyczaj się nie mówi. Co mam na myśli?
Ano na przykład warsztaty z Kasia, co z tym seksem?, która na dzień dobry podzieliła nas na małe grupy, w których miałyśmy się dzielić między sobą naszymi fantazjami erotycznymi! No musicie przyznać, że nie jest to temat, który poruszacie z dopiero co poznanymi dziewczynami… Nie było więc opcji, żeby takie wyznania nas do siebie nie zbliżyły.
Wykład Izy Mama na kozetce również wymusił na nas zwierzenia i opowiedzenie kilku słów o sobie. Dzięki tym warsztatom mogłyśmy przekonać się, że pomimo tego, iż każda z nas jest zupełnie inna i zajmuje się w życiu czymś totalnie odmiennym, to tak naprawdę jesteśmy do siebie podobne bardziej, niż nam się to na pierwszy rzut oka wydaje.
Zależało mi na tym by na wyjeździe była intymność, ale też uważność na drugą osobę — tak, żeby każda z dziewczyn mogła poczuć się dostrzeżona. Chciałam, żeby każda uczestniczka mogła spędzać czas tak, jak lubi. Dlatego podczas gdy jedne dziewczyny poszły na spacer, inne leniwie wylegiwały się z książką na hamaku. Jedne do późna siedziały przy ognisku, inne szły do pokoju wcześniej, by mieć czas na poukładanie myśli i spokojny odpoczynek. Bardzo chciałam, żeby nikt nikogo do niczego nie zmuszał. By nikt nie czuł presji, że coś musi.
Cudownym doświadczeniem były dla mnie jogowe warsztaty, które poprowadziła dla nas Eli Wierkowska. Nie wiem, czy to bardziej ta polana ze świerszczami, kojący głos prowadzącej, czy może ogrom wiedzy, jaki nam przekazała spowodował, że była to dla mnie jedna z najbardziej przyjemnych praktyk w życiu.
Całość wyjazdu dopełniały takie momenty, jak wspólne robienie soków. Tutaj wielkie podziękowania dla firmy @4swiss, która specjalnie na warsztaty wypożyczyła nam wyciskarki i razem z dziewczynami mogłyśmy sobie poszaleć wyciskając różnego rodzaju soki. Było to o tyle przyjemne, że niektóre uczestniczki przyznały, że nigdy nie miały okazji korzystać z wyciskarki. Dla mnie bomba, bo uwielbiam pokazywać to, co nieznane. Taki świeżo wyciśnięty sok, wypity na świeżym powietrzu przy cieple promieni słonecznych smakuje obłędnie. Firma 4swiss zadbała także o upominek dla każdej z dziewczyn — za ten miły gest chciałam jeszcze raz bardzo serdecznie podziękować.
Specjalne podziękowania należą się także firmie Pranamat, którą na pewno kojarzycie już z mojego instagramowego profilu. Firma ta wysłała nam 4 zestawy mat, dzięki czemu każdy pokój miał swój zestaw. I tutaj również ciesze się, bowiem niektóre z dziewczyn po raz pierwszy mogły przetestować działanie takiej maty na własnej skórze. Maty były w użyciu nie tylko w pokojach, ale także podczas wykładów na świeżym powietrzu.
Ostatnie podziękowania lecą do Yope, od której każda uczestniczka warsztatów otrzymała torbę z kosmetykami. Dodatkowo, jako pierwsze mogłyśmy przetestować ich nowy produkt — żel do higieny intymnej, który będzie w sprzedaży już niebawem. Mogę Wam powiedzieć, że mi osobiście bardzo przypadł do gustu jego delikatny i nienarzucający się zapach.
Może jestem nieobiektywna ale mam wrażenie, że na tym wyjeździe wszystkie aspekty naszej kobiecości były mile połechtane i dopieszczone. Jestem przekonana, że każda z dziewczyn wzięła sobie z tego pobytu coś zupełnie innego i wróciła do domu z czymś wartościowym. Cieszy mnie to, że siebie poznałyśmy. Wierzę też w to, że skład osób, które wzięły udział w tym wyjeździe nie był przypadkowy. Między niektórymi z dziewczyn nawiązała się nić porozumienia, zalążek przyjaźni — trzeba dać tylko temu przestrzeń i czas, no i oczywiście pielęgnować to uczucie, jak delikatny kwiat.
Czasem tak już jest, że poznajemy kogoś i czujemy się z kimś tak naturalnie, jakbyśmy znali tą osobę od zawsze. Nie czujemy przy niej skrępowania czy wstydu. Nie udajemy kogoś, kim nie jesteśmy a rozmowa klei się tak, że ani się obejrzymy a mija nam kilka godzin. Właśnie w ten weekend ja sama, osobiście tego doświadczyłam.. Aga nie dość, że jakiś czas temu wprowadziła mnie w świat olejków Dottera, na tym wyjeździe dzieliła się swoją wiedzą z pozostałymi uczestniczkami, to jeszcze wprowadziła mnie w dawno zapomniany świat kobiecej przyjaźni. Dziękuję.
Dla mnie niezapomnianym przeżyciem, o którym już na zawsze będę pamiętała był wspólny taniec na boso przy muzyce ShataQS, którą pokazała nam jedna z uczestniczek — Gosia Jasińska. To było tak oczyszczające i wyzwalające drzemiące w nas emocje, że nie mogło skończyć się inaczej jak tylko wspólnym płaczem. I tak się właśnie pożegnałyśmy — skąpane w słonych łzach, ale łzach wzruszenia i szczęścia. I właśnie z takimi emocjami chciałabym żegnać się zawsze…
Warsztaty te pokazały mi, że tak naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania. Udowodniłam samej sobie, że umiem, że mogę, że mam moc o którą siebie nawet nie podejrzewałam. Dziś, bardziej, niż kiedykolwiek czuję, co chcę robić w życiu, co sprawia mi przyjemność i daje ogromną satysfakcję. Chcę uszczęśliwiać inne kobiety, chcę wywoływać uśmiech na ich twarzy, łzy wzruszenia i otwierać to, co do tej pory było pozamykane…
Mam apetyt na więcej, dlatego już myślę o kolejnych warsztatach a tymczasem zapraszam na 2 edycję “Harmonia. Kobiecość. Wolność.”, która odbędzie się w dniach 11-13 września w Dworek Baczki.
Na sam koniec chciałam podziękować Ewelinie Daleckiej za przepiękne zdjęcia, dzięki którym będziemy mogły wracać do wspólnie spędzonych, magicznych chwil, kiedy tylko najdzie nas na to ochota. Mogę śmiało powiedzieć, że udało Ci się zatrzymać te cudowne momenty i niepowtarzalny klimat Baczek w Twoich fotografiach.