Moja przygoda z Indiami zaczęła się jakieś 12 lat temu. Później, na przełomie 2012 i 2013 roku po raz pierwszy wybrałem się do Indii z Kasią. Podróż ta była również zalążkiem naszego pierwszego bloga, który nazywał się Ja, On, My, Wy. O życiu po prostu (tak! dalej jest dostępny w sieci — możecie sprawdzić sami, jak wyglądały nasze skromne początki). Przez ten cały czas, który spędziliśmy w Indiach, napisaliśmy o nich bardzo wiele — zarówno o tych dobrych, jak i złych stronach. Patrząc na te nasze indyjskie przygody możemy śmiało napisać, że miały one na nas i nasze życie niebagatelny wpływ. Jaki? Tego dowiecie się z poniższego tekstu.
Wyrozumiałość i pokora
O tym, że podróże kształcą wiemy nie od dziś. O tym, że Indie to kraj kontrastów też już nie raz pisaliśmy. Te dynamiczne kontrasty powodują, że Indie są dla nas takie ciekawe i wciąż do nich wracamy. Wystarczy bowiem na chwilkę opuścić goańską enklawę, by znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości, w której wszechogarniający brud i bieda potrafi koegzystować z niebywałym przepychem i bogactwem.
Czy wiecie, że Indie to kraj, w którym 1% ludności o najwyższych dochodach dysponuje 73% majątkiem całego kraju? Dla porównania – w Polsce 10% osób o najwyższych dochodach dysponuje ok. 40% majątku narodowego. Smaczku temu porównaniu dodaje fakt, że Polska na tle całej UE jest krajem, w którym nierówność ta jest największa.
Pytacie nas bardzo często, po co tu przyjeżdżamy, skoro w Indiach panuje taki brud i bieda. Poza niezwykłym czasem spędzonym na rajskich plażach Goa, styczność z tą wszechogarniająca bieda uczy nas pokory i zmienia optykę postrzegania świata. Uwrażliwia nas (tym razem również nasze dzieci, którym wszystko dokładnie tłumaczymy) i sprawia, że doceniamy rzeczy, które w pędzie dnia codziennego mogą łatwo nam umknąć.
Docenianie małych rzeczy.
Obserwując życie w Indiach, widać radość z prostych rzeczy, na które przeciętny mieszkaniec Europy nie zwróciłby uwagi. Życie w Indiach to mieszanka starego, jak świat carpe diem z równie starym jak świat i jakże popularnym w ostatnich czasach w kulturze zachodu mind fullness.
Bycie tu i teraz i świadome przeżywanie otaczającego nas świata jest trudne, ale pobyt tutaj jest dla nas wielkim katalizatorem takiego podejścia. Spacer z dziewczynkami po plaży i zbieranie muszli jest dla nas kwintesencją dobrze spędzonego czasu. Obserwowanie przepięknych zachodów słońca i celebrowanie ich z ludźmi z różnych zakątków świata jest cudownym zwieńczeniem każdego dnia.
Możecie powiedzieć, że przebywanie w tych cudownych okolicznościach przyrody sprzyja takiemu podejściu. I macie rację. Ale tak naprawdę uwagę z bycia “tu i teraz” oraz cieszenia się z małych rzeczy uczymy się każdego dnia — nie tylko na Goa a raz uruchomiony mechanizm doceniania prostych rzeczy wchodzi w nawyk i łatwo daje się go przenieść na grunt prozy dnia codziennego. Pod warunkiem, że się o nim nie zapomina i się go pielęgnuje.
Rodzina to podstawa!
Więzy krwi są bardzo ważne dla Indusów. Dla nich to nie tylko najmniejsza komórka w społeczeństwie, oferująca wsparcie i bezpieczeństwo. To też inwestycja w przyszłość — bez systemu socjalnego i emerytur, duża rodzina to jedyna opcja na w miarę godne życie na stare lata.
Lata lecą, włosów na głowie coraz mniej, za to rodzina coraz większa…
Wynajmując za każdym razem dom na Goa, możemy być bliżej codziennego życia w Indiach, podpatrywać wzajemne relacje, odsiewać rzeczy, które z powodu różnic kulturowych byłyby bezsensowne i trudne w przeszczepieniu na polski grunt a z reszty czerpać inspiracje.
Wiecie, czego ani razu nie doświadczyliśmy na Goa? Zdenerwowania i nerwowej atmosfery w czyimś domu. Serio, nie jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusza, w którym goański rodzic krzyczy na dziecko. Nie mówię, że nie ma takich sytuacji — po prostu nie było mi dane się z tym spotkać.
Dom, który wynajmujemy mieści się tuż obok domu gospodarza. Mają trójkę dzieci. Jedno z nich zawsze po przebudzeniu płacze i krzyczy. Trwa to około 30 minut. Ani razu nie udało mi się zobaczyć zdenerwowania w głosie matki lub babki. To niesamowite, ale oni z tym swoim niezmąconym spokojem i uśmiechem biorą na klatę wszystkie rodzicielskie wyzwania, które stawia przed nimi życie każdego dnia.
Indyjskie jedzenie.
Oczywiście nie może być mowy o Indiach, bez ich kuchni — pełnej aromatycznych przypraw i kolorów. Nasza pierwsza styczność z kuchnią indyjską miała miejsce na długo, przed naszą pierwszą podróżą i na stałe zagościła w naszym menu.
Indyjskie jedzenie zamawiamy średnio raz w miesiącu. Nasze dziewczyny są równie wielkimi fankami ich kuchni, jak my. Wśród potraw, które najczęściej goszczą na naszym stole znajdują się Palak Paneer, czyli indyjski serek w sosie szpinakowym, Butter Chicken — kurczak w delikatnym pomidorowo, śmietanowym sosie oraz Chicken Korma, czyli kawałki kurczaka w słodkim sosie z orzechów nerkowca. Do tego tradycyjnie chlebek naan oraz na deser mango lassi.
Pewnie ciekawi was, czy jedzenie w restauracji indyjskiej w Polsce smakuje tak samo, jak w Indiach. Cóż — nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Zarówno na Goa, jak i w Polsce tradycyjna kuchnia została przystosowana do podniebień europejczyków. Ta sama potrawa przygotowana przez gospodynię w prywatnym domu wypali język, zanim przełkniecie pierwszy kęs. Gdy zjecie to danie w restauracji, będziecie się zachwycać jego smakiem.
W Agondzie, gdzie zawsze stacjonujemy znajduje się wiele restauracji. Jedne są świetne, inne omijamy szerokim łukiem. Analogicznie w Polsce — znam warszawskie restauracje, w których zjemy smaczniej, niż na Goa. Jednak nigdzie w Warszawie garlic naan nie smakuje tak pysznie, jak na goańskiej plaży. Co ciekawe, nasze dziewczyny średnio się odnajdują w tutejszym menu i twierdzą, że chicken korma najlepiej smakuje w Warszawie. No nie dogodzisz…
— Zjesz krewetki? — Nie! — A kraba? — Nie! — To co zjesz? — Tosta z serem i keczupem!
Kilka razy próbowałem przyrządzić coś z indyjskiej kuchni w naszym domu. Niestety — nic nie smakowało nawet w połowie tak dobrze, jak w restauracji. Największym problemem było zrobienie dobrego chlebka naan, który z piekarnika wychodzi co najmniej średnio. Później stwierdziłem, że nie będę się kopał z koniem i na wiele lat dałem sobie spokój z eksperymentowaniem z indyjską kuchnią. Całkiem niedawno sprawy przybrały jednak zupełnie inny obrót.
Tuż przed naszym wyjazdem spróbowaliśmy innego podejścia i do zrobienia dania inspirowanego indyjską kuchnią wykorzystaliśmy gotowe sosy Patak’s. Okazją do tego był e–book, który ściągnęliśmy z Facebook’a marki oraz obietnica, że danie przyrządzimy szybko i z minimalnym zaangażowaniem z naszej strony.
Robimy indyjskie jedzenie na dwa dni przed wylotem do Indii.
Będąc w ferworze przedwyjazdowego pakowania, stwierdziliśmy, że damy takiej opcji szansę. Ze wszystkich dostępnych produktów wybraliśmy m.in. Pomidorowy Mild Curry i postanowiliśmy wybrać z e–book’a przepis na pysznie wyglądające curry z ziemniakami i groszkiem. Danie “zrobiło się” bardzo szybko — po pokrojeniu ziemniaków, cebulki i czosnku, wystarczyło tylko w odpowiedniej kolejności pododawać składniki, dorzucić sos Mild Curry i gotować wszystko do uzyskania miękkości.
Firma Patak’s przygotowała aż 150 pomysłów na pyszne dania na obiad i kolację. Wśród nich znajdują się zarówno klasyczne indyjskie potrawy jak i dania kuchni europejskiej oraz światowej.
Jaki był efekt? Zobaczcie sami poniżej: Danie było pyszne a my mogliśmy szybko wrócić do spraw związanych z wyjazdem.
Pomidorowy Mild Curry gotowy! Obok pasta, którą można dodać do wielu potraw, by wzbogacić ich smak.
Tak naprawdę prostota i szybkość przygotowania potrawy zrobiły na nas takie wrażenie, że po powrocie do Polski na pewno jeszcze nie raz sięgniemy po e–booka i produkty Patak’s — tym bardziej, że mają bardzo fajny skład a sam e-book zawiera 150 przepisów. No i jak widzicie na zdjęciach, trochę produktów nam jeszcze zostało.
Docenianie naszej rzeczywistości.
Powrót do Polski po pobycie w Indiach zawsze jest nie lada przeżyciem. Ulice, które do tej pory wydawały nam się nijakie i szare, nagle okazują się być oazą czystości i porządku. Korki na ulicach nie irytują tak bardzo, jak wcześniej (czy wspomniałem, że pomimo olbrzymiego natężenia ruchu w Indiach, wszyscy wydają się być pokojowo nastawieni do innych uczestników ruchu?), komunikacja miejska nabiera znamion usługi premium, w której wszystko jest nowe, czyste, błyszczące, jakby wyjęte z przyszłości. Problemy i irytacje, z którymi borykamy się na co dzień w polskiej rzeczywistości przestają tak bardzo doskwierać.
I gdybyśmy mogli przenieść jedną, jedyną rzecz z Indii do Polski, byłby to uśmiech. Tego nam zawsze brakuje najbardziej po powrocie. Serdeczności i uśmiechu — bo to jest towar bardzo deficytowy w Polsce.
Zachecacie do odwiedzenia tego kraju bardzo lubie takie miejsca calkiem inne w ktorym mieszkam-Köln. Fla mnie jest tam pieknie. Naturalnie przede wszystkim. A story z Waszego gotowania przypomnialo mi jak fajnie bylo Was kiedys ogladac na YT. Buziaki wspaniala familio
Cieszę się bardzo, że udało nam się w Tobie zaszczepić ciekawość do Indii. Chociaż bardziej do Goa, które jest najmniej Indyjskim ze wszystkich stanów, ale właśnie chyba dlatego wartym odwiedzenia — szczególnie na początek. A nad powrotem na YT myślimy cały czas, ale właśnie ten czas — strasznie nam się skurczył…
Na to szczęście aż miło się patrzy! I to jest w podróżach najlepsze – dają oddech i energię, a także dystans do tego, co zostawia się za sobą.
Dziękujemy bardzo za miłe słowa pod naszym adresem <3 Oddech, energia i dystans - to wszystko prawda. Później jednak trzeba o tym pamiętać, bo warszawska rzeczywistość stara się szybko przeformatować nas do panujących reguł 😉
Indie chodzą za mną już dawno. Marzy nam się taka wyprawa po Azji i kilka tygodni w Indiach. Przede wszystkim chodzi nam o poznanie prawdziwego świata.
Pozdrawiam, Patryk Zielinski
Trzymam w takim razie kciuki za realizację Waszych planów. Nasi znajomi podróżowali po Indiach przez kilka miesięcy i byli zachwyceni. Jeśli będziecie mieć pytania dotyczące Goa – pisz śmiało!