Post ten miał ukazać się conajmniej dwa miesiące wcześniej. Był już napisany i czekał gotowy do wstawienia, kiedy zupełnie przez przypadek… jednym przyciskiem został przeze mnie skasowany. Cały, calutki. Nie zachowało się ani jedno zdanie. Kiedy piszę coś z głębi serca, jest to najlepsze, bo dzięki temu jest szczere i prawdziwe. Taki właśnie był tamten tekst. Długo się zbierałam żeby usiąść i ponownie opisać Wam to, co zamierzałam, wiedziałam bowiem, że to nie będzie już takie samo. Na początku chciałam podjąć próbę przypomnienia sobie, w jaki sposób napisałam poprzedni, skasowany post. Myślałam, że może uda mi się napisać to samo. Szybko jednak odrzuciłam ten pomysł i postanowiłam pójść na żywioł i napisać co mi w duszy gra — tu i teraz. Może i dobrze wyszło, w końcu post będzie bogatszy o dwa miesiące moich nowych doświadczeń – napisanych również szczerze i z głębi mojego serca.
Jak byłam gówniarą, która chodziła do liceum, czułam się dorosła gdy zapalałam papierosa. Śmieszne co? Teraz, z perspektywy czasu nie mogę się temu nadziwić, ale wtedy jak kupowałam paczkę papierosów, czułam się jakby całe życie i cały świat leżał u mych stóp.
Kiedy miałam 19 lat wyprowadziłam się z domu i już do niego nie wróciłam. Pracowałam, studiowałam, radziłam sobie bardzo dobrze, utrzymywałam się sama, nie musiałam prosić nikogo o pomoc. Przynajmniej wtedy tak myślałam. Byłam rozsądna — potrafiłam odkładać zarobione pieniądze, sama także opłacałam sobie rachunki za mieszkanie czy telefon. Nie za bardzo skupiałam się na swoim wnętrzu, na przeszłości. Żyłam chwilą, tu i teraz.
W tamtym okresie życia miałam mnóstwo znajomych, byłam duszą towarzystwa, lecz bywały dni, gdy w głębi serca czułam się bardzo samotna. Nie do końca rozumiałam dlaczego, więc na wszelki wypadek jak tylko zaczynałam czuć niewygodne dla mnie emocje, od razu się od nich odcinałam. Nie brnęłam w nie dalej, tylko jakby wypierałam, nie bardzo dopuszczałam do siebie, że jest coś co mnie uwiera i dobrze byłoby to przerobić. Kiedy oglądam zdjęcia z dawnych lat widzę uśmiechniętą dziewczynę, z ładną cerą… No właśnie, jak się możecie domyślać wtedy nie miałam żadnych problemów ze skórą. Ale do tematu skóry wrócę jeszcze później…
Kiedy urodziłam pierwsze dziecko zdałam sobie sprawę, że o prawdziwej dorosłości nie miałam bladego pojęcia. Odpowiedzialność za drugiego człowieka i to, by świadomie i mądrze go prowadzić przez życie, to było coś naprawdę wielkiego. I mimo że minęło kilka lat, w między czasie stałam się mamą dwóch córek to jednak… Tak naprawdę dorosła poczułam się dopiero całkiem niedawno. Stało się to bowiem w minionym roku.
Co mam na myśli pisząc, że stałam się dorosła? Chyba to, że odważyłam się dojrzeć coś, co dawno temu schowałam na dnie. Coś, co nie było dla mnie miłe, łatwe i przyjemne ale mimo tego postanowiłam, że lepiej będzie się z tym czymś oswoić i pogodzić niż udawać, że tego nie było.
I tu wrócę do tematu skóry. Bo tak naprawdę to przez nią, a może właściwsze będzie stwierdzenie — dzięki niej — rozpoczął się w mojej głowie cały ten proces zmian… Gdy kilka lat temu po raz pierwszy zmagałam się z dużymi zmianami skórnymi, Martin pół żartem pół serio mówił, że mam alergię na niego. Teraz, kiedy przeszłam już pewną drogę w moim rozwoju mam na to swoją teorię. Uważam, że kiedy w końcu poczułam się kochana i bezpieczna, to mogłam dać upust swoim emocjom…W końcu poczułam, że mogę, że powinnam i że chcę się zmierzyć z lękami z przeszłości, bo w końcu jestem na tyle mocna, że je udźwignę. Ale nadal nie byłam na tyle silna by zrobić jeszcze jeden krok dalej.
Gdy dzieje się zło…
Pod koniec 2018 roku spadł na nas ogromny ciężar — musieliśmy się zmierzyć z bardzo trudną sytuacją rodzinną, o której nie będę tu pisała. Musicie mi to wybaczyć, ale są pewne rzeczy na tyle osobiste i bardzo delikatne, że nie będę o nich mówiła. I nie – wcale nie chodzi o zdradę. Co nie zmienia faktu, że to zdarzenie odmieniło nasze życie na zawsze. Mogło nas już nie być. Nas, jako rodziny. Na szczęście stało się inaczej. Przetrwaliśmy ten ciężki okres. Wyszliśmy z niego silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej. A kiedy już nam udało się wyjść z tej traumatycznej dla nas sytuacji to spojrzeliśmy na całość z zupełnie innej perspektywy.
Czuliśmy, że wszystkie wydarzenia, które miały miejsce pod koniec 2018 roku są początkiem ogromnej zmiany. Obydwoje z Martinem czuliśmy, że rok 2019 będzie katalizatorem zmian. Obydwoje też tłumaczyliśmy sobie, że skoro wydarzyło się tyle zła, to teraz pora na coś dobrego. W swoim notatniku napisałam w styczniu 2019 roku, że będzie to rok prawdy. I chociaż nie miałam zielonego pojęcia co tak naprawdę przyniesie nam nowy rok, to podświadomie czułam, że będzie on przełomowy.
Weekendowe warsztaty z tantry dla par.
By posklejać nas od początku postanowiliśmy pojechać na warsztaty tantry dla par, które prowadzą nasi przyjaciele — Zosia i Dawid Rzepeccy. Tak się składa, że o tych warsztatach myślałam już od kilku lat. Nigdy jednak nie było odpowiedniego momentu na to, by się tam wybrać. Wiecie jak to jest — albo stają wam na drodze pieniądze, albo termin nie ten, albo nie ma kto się zająć się dziećmi. No zawsze coś… Obydwoje jednak czuliśmy, że nadszedł ten moment i musimy pojechać. A to co się tam zadziało to prawdziwa magia. Ale zanim napiszę trochę więcej o tej “magii”, to kilka słów na temat tego, o co w tej tantrze właściwie chodzi, bo z doświadczenia wiem, że większość ludzi tantrę kojarzy z seksem. A tymczasem…
Tantra to zestaw narzędzi poszerzających nasze doświadczenie życia. Poprzez przyjęcie na powrót i akceptację naszego ciała i jego seksualności otwieramy się na witalną stronę życia. Poprzez medytację i wgląd poszerzamy naszą świadomość doświadczenia wszystkiego co nam się w życiu przytrafia.
ZOSIA I DAWID RZEPECCY
Tantra prowadzi nas w kierunku miłującej obecności. Oznacza to tyle, że w skutek praktyki poszerza się nasze doświadczanie miłości, kochania i bycia kochanym przy jednoczesnym świadomym kontakcie z rzeczywistością Tu i Teraz.
Historia tantry sięga 5000 lat wstecz, oznaczając że jest to jedna z najstarszych wciąż praktykowanych ścieżek rozwoju osobistego i duchowego. Jej korzenie pochodzą z Indii, skąd rozprzestrzeniła się do Tybetu i Chin oraz jak twierdzą niektórzy na Bliski Wschód mając wpływ na mistyczne odmiany Islamu jak Sufizm. Na Zachód tantra dotarła w XIX i XXw wraz z fascynacją Wschodem.
Momentem zasadniczym dla jej współczesnej odmiany, był wpływ nauk Hinduskiego nauczyciela OSHO, który w pewien sposób połączył zachodnie terapie ze wschodnimi technikami medytacji. Tak więc Tantra Współczesna, którą i my reprezentujemy, jest podejściem do życia, którego – dzięki bogatemu zbiorowi narzędzi – doświadczamy więcej. Więcej życia w życiu. Rajskie podróże z Tantrą są zaproszeniem do odkrywania nas takich jakich wierzymy, że stworzyła nas natura. Wielowymiarowych, kolorowych, pełnych pasji. Soczystych i namiętnych, a także świadomych. Przebudzonych do życia i świadomych własnej śmiertelności.
Bardzo Wam polecam takie warsztaty tantryczne. Jeśli tylko macie ochotę wejść na kolejny etap związku i pogłębić ten, w którym aktualnie się znajdujecie oraz zrozumieć pewne mechanizmy, którymi się poruszacie to myślę, że się tam odnajdziecie. My po takim weekendzie wracaliśmy totalnie wolni i szczęśliwi. Obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że na takim haju energetycznym byliśmy po raz pierwszy w życiu. I mimo tego, że każde nas doświadczyło tam czegoś zupełnie innego, to energia była podobna. Wracaliśmy do domu i nie mogliśmy się doczekać kiedy wyściskamy nasze dziewczynki. Czuliśmy wszechogarniającą wdzięczność za to, że je mamy. Te warsztaty potraktowaliśmy jako kolejny krok na ścieżce rozwoju duchowego. Wiele się po nich zmieniło, oczywiście nie muszę chyba dodawać, że na lepsze?
Holistic House
Kolejnym punktem podczas mojej nowej wędrówki oraz krokiem, który wiele zmienił w moim życiu był dzień, w którym trafiłam do Holistic House. Droga, którą tam przeszłam a przede wszystkim ludzie, których miałam okazję poznać bardzo wpłynęło na dalszy rozwój wypadków (na pewno nie przypadkowy, bo w to nie wierzę).
W Holistic House miałam jako pierwsza miałam okazję przetestować pakiet Retreat, czyli 12 tygodniowy proces, podczas którego miałam poznać różne techniki przybliżające do odzyskania równowagi w życiu. Kiedy tam trafiłam w głównej mierze skupiłam się na moich problemach ze skórą, i ten temat chciałam zgłębiać. Dlatego pierwsza wizyta polegała do dość długim wywiadzie i rozmowie, na podstawie której dobrano do moich potrzeb odpowiednie narzędzia pracy.
Na przestrzeni 3 miesięcy miałam okazję poznać tam wiele różnych terapii i technik, które pomogły mi zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć się bliżej temu, co mnie trapi. Miałam okazję zajrzeć wgłąb siebie. Nie będę opisywała Wam teraz całego pakietu i tego z kim się widziałam i co robiłam na każdej poszczególnej wizycie. O tym jakie macie możliwości i co Was tam czeka możecie poczytać na stronie.
W Holistic House miałam przyjemność poznać niesamowitą Martę Niedźwiecką, z którą miałam spotkanie Sex Coachingu. Po wizycie u niej jeszcze długo myślałam o naszej rozmowie — tak mocno dała mi ona wtedy do myślenia. Polecam Wam bardzo posłuchać inspirującego podcastu Marty “O zmierzchu”, który znajdziecie na Spotify. No rewelacyjna babeczka — mam nadzieję, że będzie nam jeszcze dane się spotkać.
Wracając do Holistic House — na mnie największe wrażenie wywarła akupunktura, a może raczej spotkanie z osobą, która tą akupunkturę mi robiła — Leszek Waniek. Wspaniały człowiek. Zadał mi kilka podstawowych pytań, po których płakałam jak dziecko. Po spotkaniu z nim pierwszy raz w życiu zdobyłam się na odwagę i zadzwoniłam do psychologa, by umówić się na spotkanie. Tyle lat przekonywałam samą siebie, że dam sobie radę sama, że za wszystkim sobie poradzę. Po spotkaniu z Leszkiem wiedziałam już, że tak nie będzie i czas wziąć sprawy w swoje ręce.
Tego dnia naprawdę poczułam się dorosła. Oto po raz pierwszy w swoim życiu przyznałam się sama przed sobą, że potrzebuję pomocy. Dorosła do tego by się z tym skonfrontować i zmierzyć. W końcu nadszedł ten dzień i po kilku lach zbierania się do kupy, zmobilizowałam się i.. zadzwoniłam, by umówić się na wizytę do polecanej pani psycholog.
Moment, w którym stałam się dorosła.
Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z psychoterapią. Odkąd na nią chodzę zrozumiałam, jakimi mechanizmami poruszamy się w naszym życiu oraz jakie schematy powielamy. Wiele mi to daje i naprawdę z tych spotkań wyciągam mnóstwo wniosków. Ostatnio na przykład przerabiałam moje dzieciństwo i doprowadziło mnie to do rozważań na temat mojej emocjonalności i nadwrażliwości na otaczający mnie świat.
Zobaczyłam, że problemy ze skórą zaczęły przybierać na sile, odkąd założyłam swoją rodzinę i w końcu poczułam się dobrze i bezpiecznie. Wtedy też mój organizm postanowił, że nie muszę już trzymać emocji w sobie i żyć w przekonaniu, jak to zajebiście sobie radzę sama, nie potrzebując niczyjej pomocy. Zmiana optyki widzenia pozwoliła mi zobaczyć, że odkąd byłam małą dziewczynką stale słyszałam, jaka to jestem elokwentna jak na swój wiek, jaka poważna, obowiązkowa i poukładana. Za każdym razem, gdy to słyszałam, byłam z siebie bardzo dumna. Gdy przyszła w końcu pora na refleksję, zaczęłam się zastanawiać, czy ja byłam dumna z siebie, czy z tego, że widziałam, że takim zachowaniem sprawiam radość swojej mamie.To ona była dumna ze mnie.
Teraz, gdy jestem mamą uważam, że dziecko powinno być dzieckiem i mieć dziecięce zmartwienia. Kiedy dziecko nie ma przestrzeni na bycie spontanicznym i cały czas musi kontrolować swoje emocje, by nie zrobić czegoś, co — być może zrobi przykrość innym — te tłumione emocje prędzej czy później wyjdą. I mogę się zamanifestować w różny sposób… U mnie właśnie przez skórę, która doprowadziła mnie do tej wędrówki. Nieźle co?
W międzyczasie zakończyłam moją trzymiesięczną przygodę z Holistic House. Zakończyłam ją pełna siły i motywacji, by zgłębiać siebie dalej. Był to bardzo miły przystanek w mojej wędrówce i przyjemnością kiedyś tam wrócę, szczególnie, że miejsce to tworzą niesamowite osoby, do których po prostu miło wpaść — chociażby po to, by napić się razem ciepłych ziółek.
Po drodze oczywiście działo się wiele innych rzeczy wpływających na jakość mojego życia — chociażby różne kursy, przeczytane książki czy nowa praca Martina oraz przeprowadzka do nowego mieszkania. Pamiętacie z początku tego tekstu, jak wspominałam, że czułam, że 2019 będzie rokiem pozytywnych zmian? Moje przeczucie mnie nie myliło — wszystkie zmiany były zmianami na lepsze. Pod koniec 2018 roku nawet ciężko byłoby mi je sobie wyobrazić, a tu działa się po prostu magia!
Powrót do aktywności fizycznych i… post Dr Dąbrowskiej.
Równolegle z wędrówką duchową, postanowiłam także zrobić coś dobrego dla mojego ciała. Po roku przerwy od aktywności fizycznej wróciłam do ćwiczeń. Kiedy jak nie teraz? Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Od września staram się ćwiczyć trzy razy w tygodniu. Czasem, kiedy gorzej się czuję lub kiedy uczulenie się nasila — odpuszczam, ale ogólnie jestem cały czas aktywna. Do tego wszystkiego hit ostatnich dni — z dnia na dzień podjęłam decyzję, że robię post Dr Dąbrowskiej, który ma pomóc mi oczyścić organizm, jest to bowiem odmiana postu leczniczego.
O poście Dąbrowskiej myślałam co najmniej od roku. Analizowałam wszystkie za i przeciw. W wakacje koleżanka próbowała mnie namówić, byśmy taki post przeszły razem, ale wtedy się nie dałam. Nie byłam gotowa. Teraz, kiedy odstawiłam leki na moje uczulenia i z godziny na godzinę zaczęło mnie wysypywać, stwierdziłam że absolutnie nie mam nic do stracenia. Obiecałam sobie, że jeżeli poczuje się źle i mój organizm nie da sobie z tym rady, to po prostu przerwę post.
Na poście Dąbrowskiej byłam tydzień. O moich doświadczeniach i wnioskach z postu powstanie osobny wpis – albo na Instagramie albo na blogu. Nie macie pojęcia, jak bardzo jestem z siebie zadowolona, że spróbowałam. Że dałam sobie szansę, by przekonać się na własnej skórze, czy coś jest dla mnie dobre czy nie.
Podsumowanie.
Czasem spotykamy na naszej drodze różne przeciwności losu. Dzieje się coś, na co wcale nie jesteśmy przygotowani i nie wiemy, jak zareagować. Czasem czujemy się rozdarci. Jednak ja bardzo wierzę w to, że nic nie dzieje się przez przypadek. Wszystko jest po coś. Kiedy zaczęłam w ten sposób postrzegać świat, jest mi o niebo lepiej. Wiadomo nie od dziś, że życie wystawia nas na wiele prób — czasem przykrych. Tymczasem okazuje się, że jesteśmy twardsi niż przypuszczaliśmy.
Paradoksalnie ja doceniam moje życie dużo bardziej teraz niż kiedyś, gdy nie miałam takich problemów ze skórą. Coś jest w tym powiedzeniu: masz wszystko — nie masz nic.
Moje wnętrze nigdy nie było tak bogate jak teraz, a przecież jestem w trakcie mojej wędrówki, która tak naprawdę chyba nigdy się nie skończy. I wiecie co? Jestem niesamowicie dumna z siebie, że odważyłam się ją podjąć. I właśnie tego Wam życzę w 2020 roku. Nie bójcie się być sobą i temu, dokąd Was to zaprowadzi.
Świetny wpis. Uwielbiam czytać Twoje refleksje. Poruszasz takie życiowe tematy i dajesz kopa…. Kopa do pracy nad sobą, nad relacja z mężem.. Pozdrawiam
Nic dodać nic ująć Świetny , refleksyjno motywacyjny tekst
Dzięki Magda, bardzo mi miło.
Bardzo Ci dziękuję, że zechciałaś podzielić się swoim zdaniem. Miło mi czytać, że piszę coś co skłania do refleksji. Dzięki 🙂 Pozdrawiam.
Bardzo wartosciowy wpis i te autorefleksje. Ciesze sie ze znalazlas wlasciwa droge do siebie i spokoju oraz szczescia ❤
Nawet nie wiesz jak ja bardzo się cieszę. Teraz żyje mi się zdecydowanie lżej i spokojniej, a wiem, że to jszcze nie koniec tej wędrówki. Pozdrawiam ciepło.
Dziekuje za inspirację 🙂 Twoja historia jest mi bardzo bliska, dziekuję że się tym podzieliłaś.
W takim razie tym bardziej się cieszę, że mogłam się nią podzielić z Tobą 🙂
To co napisałaś jest piękne. Żyjemy w pędzie, ciągle gnajac i odkladając faktyczne doświadczanie “na później”. To wielka odwaga pozwolić sobie być sobą i zatrzymac się, delektować teraźniejszością.
Oj tak, od zawsze powtarzam na insta, że w obecnych czasach bycie prawdziwym sobą wymaga od nas największej odwagi. Dlatego niektórzy wolą sobie stwarzać fikcyjne życie niż zmierzyć się z tym realnym.
Jak bardzo bliska mi jesteś z tymi przemyśleniami Kasiu. I choć prowadzimy inne życia to podobną drogą idziemy do siebie. Niech ten rok będzie jeszcze głębszą drogą. Ściskam Cię mocno.
W.
Bardzo Ci dziękuję, i również życzę Ci wszystkiego co najlepsze w nowym roku. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Bardzo Ci dziękuję za ten wpis! Właśnie dlatego jestem zawodowo tym, kim jestem i robię to, co robię, czyli psychoterapeutką, która poza sesjami psychoterapii prowadzi kursy online dla kobiet poświęcone inteligencji emocjonalnej. Bo całą sobą wierzę w to, czym się podzieliłaś – że dorosłe (czyt. budujące nasze życia świadomie, według swoich potrzeb i na swoich zasadach) możemy być wtedy, kiedy spotkamy się same ze sobą. I z tym, co głęboko w nas. Zwłaszcza z tym, co najboleśniejsze <3
Ściskam mocno i dołączam się do życzeń pięknego 2020 dla wszystkich kobiet! <3