Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nierozróżnialna od magii — ta właśnie myśl towarzyszyła mi, gdy wchodziłem na salę operacyjną. I pomimo tego, że doskonale wiedziałem, że za chwilę położę się na fotelu, że laser femtosekundowy przez 30 sekund będzie wytwarzał soczewkę, która następnie zostanie wyciągnięta a moja wada wzroku zostanie wyzerowana, to podświadomie czułem, że dzieje się magia a kwadrans spędzony w tej sali na zawsze odmieni moje życie.
Wiosna, 1984.
Za kilka miesięcy przyjdzie na świat moja żona i matka moich córek – Heleny i Hanny. Tymczasem siedzę z moimi rodzicami w poczekalni u okulisty. Za chwilę dostanę receptę na pierwsze w życiu okulary. Wprawdzie wada jest niewielka, bo raptem –1 oraz –0,75, ale szkła mi bardzo pomagają i przestaję mrużyć oczy, próbując odczytać litery na szkolnej tablicy.
Moje pierwsze okulary to tak zwane druciaki, które średnio mi się podobały. Niestety, rodzice zgodnie stwierdzili, że szkła zasłaniające mi pół twarzy będą idealnym rozwiązaniem, bo niezależnie, gdzie będę patrzył, zawsze będę wszystko widział wyraźnie.
Mijały lata a wraz z nimi powiększała się moja wada wzroku. 6 lat po założeniu pierwszych okularach założyłem pierwsze soczewki kontaktowe. Dostałem je z tak zwanych “darów”, które pewna niemiecka firma fundowała dzieciom. Wtedy uważałem to za super odjazdową sprawę. Dziś rozumiem, że ta firma była sprytna i za niewielkie pieniądze budowała rozpoznawalność marki na raczkującym rynku miękkich soczewek kontaktowych w Polsce.
Moje pierwsze odjazdowe soczewki kontaktowe musiałem moczyć najpierw w specjalnym płynie oznaczonym numerem 1. Równo przez 20 minut. Później wkładałem je na resztę nocy do płynu oznaczonego numerem 2. Ten upierdliwy proces dbania o soczewki nieszczególnie mi przeszkadzał, tym bardziej, gdy odkryłem, że posiadanie soczewek kontaktowych było bardzo pomocne nie tylko w korygowaniu mojej wady wzroku, ale też pozwalało się wymknąć z lekcji, gdy szanse na bycie wezwanym do tablicy były bardzo duże.
— Pani profesor! Soczewka mi wypadła! Muszę skoczyć do łazienki!
— No to leć szybko, na co czekasz?
Oczywiście ten trik miał swoje ograniczenia, bo przecież jak często może mi wypadać soczewka akurat zaraz po sprawdzeniu obecności na języku rosyjskim?
Lato, 1994.
Wzrok zaliczał coraz większe doły. Kolejny okulista dołożył mi astygmatyzm, a jeszcze inny wysłał do szpitala na kurację Trentalem, co podobno miało wzmocnić moją siatkówkę. Niestety, na niewiele się to zdało, bo przed końcem liceum moja wada dobiła do –4 i –3,75. To chyba w tamtych czasach usłyszałem po raz pierwszy o laserowej korekcji wad wzroku. Oczywiście potraktowałem to bardziej, jako ciekawostkę, bo ówczesne ceny zabiegów były daleko poza naszym zasięgiem.
Prawda jest taka, że z małą wadą wzroku nie żyje się źle. Ot, po prostu — bez okularów czuje się tylko drobny dyskomfort. Problem zaczyna się w momencie, gdy wada sprawia, że trzeba podejść bardzo blisko przedmiotu lub osoby w celu identyfikacji. Dla zobrazowania — mały przykład. Wyobraź sobie, że idziesz na basen. W okularach korekcyjnych raczej ciężko pływać. W soczewkach? Jeśli będziesz bardzo ostrożny, to może ich nie zgubisz, ale nici ze swobody. Bez soczewek? Ok, tylko jak zobaczysz, którą godzinę wskazuje basenowy zegar, który jest po prostu białym rozmazanym kształtem?
Lato, 2019.
Moja wada się ustabilizowała i zatrzymała na poziomie –6 i –5,75. Pamiętacie te rozmyte kształty, o których wspomniałem chwilę wcześniej? Tak wyglądał mój świat, gdy zdejmowałem okulary:


Przyzwyczaiłem się do mojej krótkowzroczności, co nie znaczy, że ją zaakceptowałem. Co miesiąc wydawałem prawie 300 zł na soczewki, które były specjalnie produkowane pod moją wadę i mój astygmatyzm. Bez nich mogłem zapomnieć o squashu, czy graniu w piłkę. W związku z tym że 2019 był rokiem pełnym zmian w naszym życiu, postanowiłem na tej fali dorzucić kolejną cegiełkę i pozbyć się mojej krótkowzroczności.
Zaraz po podjęciu decyzji o pozbyciu się mojej wady, zabrałem się za research. Wyszukałem, jakie placówki wykonują zabiegi oraz dowiedziałem się trochę na temat dostępnych metod korekcji wzroku. Ostatecznie trafiłem pod skrzydła dr hab. n. med. Justyny Izdebskiej, która jest częścią kadry Centrum Mikrochirurgii Oka Laser — kliniki założonej przez profesora Jerzego Szaflika.
Pierwsza wizyta w klinice profesora Szaflika.
Po tym sprawy nabrały szybkiego obrotu – umówiłem się na pierwszą wizytę, podczas której miałem przejść kompleksowe badanie moich oczu. Badanie to miało zakończyć się decyzją o kwalifikacji do zabiegu, a w przypadku zakwalifikowania — wybraniem metody laserowej korekcji wzroku dopasowanej do mojej wady
Tutaj mam dobrą radę dla każdego, kto chciałby przyjechać na takie badanie autem. Podczas kwalifikacji koniecznie może być podanie kropli rozszerzających źrenice, a te sprawiają, że oczy stają się wyjątkowo wrażliwe na światło (taki efekt utrzymuje się nawet kilka godzin). W takiej sytuacji jazda samochodem nie wchodzi w grę… Polecam więc skorzystanie z komunikacji miejskiej, taksówki albo przyjazd z osobą towarzyszącą, która będzie pełnić rolę naszego kierowcy.
Podczas mojej pierwszej wizyty wszystko odbyło się gładko. Personel był bardzo miły, a pani doktor rzeczowo omówiła ze mną wyniki poszczególnych badań.
Jest zielone światło na laserową korekcję wzroku, ale…
Okazało się, że zanim będę mógł ją przejść, czekać mnie będzie jeszcze jeden zabieg — i to też przy użyciu lasera. Pani doktor powiedziała mi, że na mojej siatkówce pojawiły się zwyrodnienia, które ją osłabiają. Na początku trochę się zmartwiłem. Zaraz jednak dowiedziałem się, że takie zwyrodnienia pojawiają się u każdego wraz z wiekiem. Dotychczas myślałem, że przypadłości związane z wiekiem to coś, co przytrafia się innym! Na szczęście, dzięki krótkiemu zabiegowi, zwanemu fotokoagulacją, moja siatkówka miała zostać wzmocniona. Jedynym minusem sytuacji był fakt, że musiałem odroczyć o miesiąc operację korekcji wzroku. Czas ten był potrzebny siatkówce na zagojenie się.
Później pani doktor opowiedziała mi więcej o mojej wadzie wzroku i płynnie przeszła do omówienia proponowanej przez nią metody korekcji, która nazywa się ReLEx® Smile i jest najmniej inwazyjną metodą przywrócenia idealnego wzroku.
Na czym polega ta metoda?
Najpierw laser femtosekundowy dzięki swojej wyjątkowej precyzji wytwarza w warstwie rogówkowej soczewkę o średnicy 6,0-6,8 mm, którą następnie usuwa się przez niewielkie nacięcie. Dzięki temu oko się spłaszcza, a tym samym niwelowana jest wada. Dowiedziałem się, że zaletą tej metody jest dużo szybsza rekonwalescencja, a sam zabieg trwa tylko około 15 minut.
Przedsmak korekcji laserowej – idę na zabieg fotokoagulacji.
Od rana czułem delikatne podenerwowanie. W końcu to dziś będę miał wzmacnianą siatkówkę. I chociaż zabieg ma być bezbolesny i szybki, to mimo wszystko z tyłu głowy czai się myśl, że teoretycznie coś może pójść nie tak. Na szczęście po wyjściu z domu piękna pogoda dobrze mnie nastraja. Na zabieg jadę metrem, bo już wiem, że znów czeka mnie rozszerzanie źrenic, by okulista mógł dokładnie zobaczyć moją siatkówkę.
Na miejscu wszystko przebiega sprawnie i chwilę po dotarciu do kliniki siedzę już w poczekalni z zakropionymi oczami, a moje źrenice powoli zamieniają się w wielkie spodki. Nie lubię tego stanu. Moje oczy zostają też znieczulone — za chwilę będę miał nałożoną specjalną soczewkę, która pomoże doktorowi zajrzeć w głąb mojego oka.
Chwilę później wchodzę do gabinetu na zabieg. Panuje półmrok, a ja siadam przy urządzeniu, które będzie wzmacniać moją siatkówkę. Przykładam brodę i czoło do aparatu oraz zastygam w bezruchu. Bezruch jest tu kluczowy, ponieważ laser bardzo precyzyjnie musi wzmocnić wybrane punkty. Zielone światło przesuwa się powoli po moim oku. Widzę niewyraźnie zielone błyski. Nie czuję bólu. Staram się nie ruszać, choć pozycja przy urządzeniu nie jest szczególnie wygodna. Jednak już po 40 sekundach kończymy.
Po zabiegu wszystko spowija delikatny półmrok, który z każdą minutą będzie ustępował. Wychodzę z kliniki i… to samo słońce, które dodawało mi otuchy w drodze na zabieg, teraz razi moje oczy. Żałuję, że zdecydowałem się na fotokoagulację w środku dnia oraz że nie poprosiłem mojej żony, by po mnie przyjechała.
Miesiąc później czekała mnie wizyta kontrolna. Do tego czasu miałem bezwzględny zakaz uprawiania sportów, jak również miałem ograniczyć inny wysiłek fizyczny. Jeżeli wszystko będzie się goić zgodnie z planem, to tydzień po kontroli będę miał korekcję laserową.
Laserowa korekcja wzroku – to już dziś!
26 listopada 2019 – tego dnia po raz ostatni założyłem okulary korekcyjne. Chwilę później z trochę mniejszą pewnością, niż zazwyczaj zapinałem guziki mojej koszuli. Chociaż operację miałem zaplanowaną na godzinę 15:00, to od samego rana chodziłem podenerwowany. Nie miałem apetytu i czułem się trochę tak, jakbym poruszał się w jakieś bańce, a wszystko, co działo się dookoła, było alternatywną rzeczywistością.
W klinice na dzień dobry dostałem zestaw lekarstw do połknięcia. Wśród nich była też pigułka, która miała zmniejszyć stres. Chwilę później dostałem do podpisania trochę dokumentów i strój, który musiałem założyć przed wejściem na salę operacyjną.
Po dopełnieniu wszystkich biurokratycznych formalności czas niesamowicie przyśpieszył. Nie czułem już stresu. Zamiast niego pojawiła się ekscytacja. Być może tabletki zaczęły działać, a być może wpływ na to miała atmosfera panująca na sali operacyjnej. Wszyscy byli zrelaksowani, uśmiechnięci i serdeczni. Chwilę porozmawialiśmy i umówiliśmy się, że podczas mojej operacji ktoś będzie operatorem kamery. Już wtedy wiedziałem, że pewnie będziecie ciekawi mojego zabiegu, więc chciałem mieć dużo materiału wideo, z którego mógłby później powstać film.
Tymczasem czas wciąż przyśpieszał. Nawet się nie obejrzałem, a leżałem już na fotelu, który powoli wjeżdżał pod laser femtosekundowy. Już za chwilę przez 30 sekund wytwarzana będzie soczewka, która następnie zostanie wyciągnięta. Dzięki temu kształt mojej soczewki ulegnie małej zmianie, a ja odzyskam idealny wzrok.
Możecie wierzyć lub nie, ale po 15 minutach było po zabiegu. Wstałem i rozejrzałem się. Wszystko spowite było delikatną mgłą, ale ostrość wzroku była idealna. Czułem się zmęczony, ale i podekscytowany. Cały stres odpłynął, bo wiedziałem już, że wszystko poszło zgodnie z planem.
Chwilę później dostałem do ręki moje okulary, które przed zabiegiem zdjąłem po raz ostatni. Trzymałem je w ręce, a moje oczy były mokre ze wzruszenia. Tuż przed opuszczeniem kliniki otrzymałem jeszcze recepty, zalecenia oraz okulary przeciwsłoneczne, które miały mi pomóc w powrocie do domu.
Nigdy nie zapomnę momentu, w którym stałem przed wejściem do kliniki profesora Szaflika i czekałem na Ubera, którego chwilę wcześniej zamówiłem. Rozglądałem się bacznie dookoła i chłonąłem widoki całym sobą. Chociaż były nieco zamglone, byłem przeszczęśliwy, że wszystko potoczyło się tak szybko i sprawnie. Gdy dotarłem do domu, położyłem się do łóżka. Chwilę później zasnąłem twardym snem, by obudzić się w zupełniej nowej i ostrej rzeczywistości.
Pierwszy dzień mojego nowego życia.
Po przebudzeniu odruchowo sięgnąłem po okulary. Zamiast korekcyjnych znalazłem tylko przeciwsłoneczne, które dostałem po operacji. Wtedy też świadomość wlała się do mojej głowy. Rety — pomyślałem — przecież nie potrzebuję już okularów! Rozejrzałem się po sypialni. Mgła, która towarzyszyła mi wczoraj po zabiegu, całkiem zniknęła.
— Dzień dobry Kochanie, widzę Cię wyraźnie — powiedziałem do żony, a moje oczy znów zrobiły się mokre ze wzruszenia.
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym pierwszego dnia po laserowej korekcji wzroku zastosował się do zaleceń i odpoczywał. Oto, co zrobiłem: po zjedzeniu śniadania wsiadłem do samochodu, po czym pojechałem na kongres, na którym reprezentowałem moją firmę. Kafi oczywiście próbowała wybić mi to z głowy, powołując się na zdrowy rozsądek. Byłem więc zmuszony sięgnąć po jokera i przypomnieć jej, gdzie był jej zdrowy rozsądek, kiedy tuż po wyjściu ze szpitala po operacji piersi pojechała ze mną na zakupy a później do przedszkola odebrać nasze córki. Szach i mat!
Co mi przeszkadzało po zabiegu?
Umówmy się — jakkolwiek prosto zabieg ReLEx® Smile nie wygląda, jest on ingerencją w nasz organizm, który musi się nauczyć od nowa patrzeć na świat. Przynajmniej z bliska. Po kilkudziesięciu latach używania okularów i soczewek kontaktowych musiałem „wyćwiczyć” mój mózg, by widzieć ostro z bliskiej odległości. Było to fascynujące doświadczenie, bo do tej pory widziałem wyraźnie jedynie z bardzo bliska widziałem wyraźnie. Uczenie się patrzenia na rzeczy z bliska to proces, ale teraz — 6 tygodni po zabiegu — mogę powiedzieć, że zakończył się on sukcesem.
Drugim poważnym ograniczeniem po operacji był czas, który mogłem spędzić przed ekranem monitora bez męczenia wzroku — a ten był bardzo krótki. To wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że faktycznie muszę trochę zluzować i dać sobie czas na odpoczynek i rekonwalescencję.
Poza tym dokuczała mi suchość oka, którą łagodziłem z pomocą kropli. Suchość gałki ocznej towarzyszy mi do teraz, szczególnie podczas pracy przy komputerze, ale zdarza się to dużo rzadziej, niż na początku. Liczę, że ostatecznie problem zniknie całkiem lub będzie występował na tyle rzadko, że nie będzie mi w ogóle doskwierał.
Laserowa korekcja wzroku – czy było warto?
Jak wspomniałem wcześniej — od zabiegu minęło 6 tygodni. Już za chwileczkę, już za momencik będę mógł wrócić do moich aktywności fizycznych. Znów będę mógł grać w piłkę i grać w squasha. Ale wiecie, na co czekam najbardziej? Na rodzinne wyjście na basen. Na moment, gdy będę mógł w końcu zjeżdżać z moimi córkami ze zjeżdżalni, nie martwiąc się, że zgubię soczewkę. Na wygłupy i szaleństwa pod wodą. Na basenową beztroskę, której chyba nigdy dotąd nie doświadczyłem.
A tymczasem każdego dnia cieszę się, że nie muszę już nosić grubych okularów. Że po przebudzeniu widzę wszystko wyraźnie. Że nie muszę co miesiąc kupować nowych soczewek kontaktowych.
Czy zrobiłbym to jeszcze raz, gdybym musiał? Bez mrugnięcia okiem.
Podziwiam! Od 19 lat noszę okulary – rozumiem wszystko co opisujesz przed zabiegiem:szukanie okularów rano, wyjścia na basen. Ale strasznie się boję powikłań po laserze chociaż o tej metodzie jeszcze nie słyszałam.
Ten wpis dał mi dużo do myślenia, chyba pora rozstać się z okularami 🙂
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i dziewczyny:)
Iwona, trzymam kciuki za ten krok. Strach jest nieodłącznym towarzyszem tego zabiegu, ale – jak to zwykle w takich przypadkach bywa – ma tylko wielkie oczy 😉 Powodzenia! I koniecznie daj znać, czy się zdecydowałaś 🙂
Jestem pod wielkim, ale to wielkim wrażeniem tego jak fantastycznie opowiedziałeś swoją historię związana z tym zabiegiem. A głos i ton w jakim to opowiadałeś zwyczajnie nie pozwoliły przestać słuchać. MEGA FILM i fantastyczny przekaz. Gratuluje.
Dziękuję Ci bardzo za te miłe słowa. Każdy taki komentarz sprawia, że chcę tworzyć kolejne treści i się nimi z Wami dzielić. Dzięki!!!
Masz kasę na laserową korekcję a tłuczesz się Uberem ? Żenada .
Miałem ten sam typ zabiegu w marcu 2018 tyle ,ze w klinice we Wrocławiu. U mnie wada była jeszcze większa bo na każdym oku miałem -9.5 dioptrii. Do zabiegu zmusiła mnie sytuacja bowiem przez 24 lata nosiłem soczewki kontaktowe i na powierzchni oka zrobiły sie zmiany stąd zalecenie albo okulary albo zabieg. Przebieg zabiegu jak i krótka , bardzo krótka rekonwalescencja w moim przypadku był bardzo podobny. Potwierdzam w 1000% ,że warto odłożyć trochę kasy i o ile warunki zdrowotne pozwalają – warto poddać się temu zabiegowi. Komfort życia poprawia się niesamowicie. Niby w soczewkach kontaktowych widzimy dobrze ale to… Czytaj więcej »